niedziela, 31 stycznia 2016

004. Leki z domowej apteki!

Zima! Niestety większości z nas brakuje śniegu, a zamiast niego mamy problem z nieproszonymi gośćmi takimi jak przeziębienia, grypa czy ciągły katar i czerwony nos. Jak odgonić tych nieproszonych gości?  Zrozumiałym jest, że większość z Nas zanim uda się do lekarza spróbuje leczyć się domowymi sposobami, przekazywanymi z pokolenia na pokolenie mądrościami  oraz po prostu tym co mamy pod ręką. Dziś chciałabym podzielić się z Wami domowymi sposobami moich rodziców, a przede wszystkim przepisami mojego taty :) 
Pierwszym i niezawodnym w moim przypadku sposobem na polepszenie odporności jest herbata z sokiem z malin lub z czarnego bzu. Oba soki mają działanie uodparniające i wspomagające w walce z gorączką. Drugi pity po jednej łyżeczce dziennie, dodatkowo  działa łagodząco na kaszel. Do gorącej herbaty dodajemy łyżeczkę lub dwie, mieszamy i pijemy! Jest to zarazem pomocne i smaczne. Najlepiej sprawdzają się soki domowe, ale jeśli nie mamy do takich dostępu sklepowe także powinny spełnić swoją rolę. 


Innym sposobem jest syrop z cebuli. Również działa uodparniająco i wspomagająco w walce z przeziębieniem i grypą. Należy pokroić kilka cebul w krążki, włożyć do słoika i zasypać niewielką ilością cukru. Następnie słoik zakręcić i pozostawić w ciepłym  miejscu do pojawienia się soku. Pić codziennie po jednej łyżce stołowej.

Ciekawostki na temat cebuli:
Prawidłowa nazwa botaniczna cebuli  to: czosnek cebula, należąca do rodzaju czosnek. Dla starożytnych Egipcjan symbolizowała życie wieczne dlatego umieszczano je w mumiach. W starożytnej Grecji sportowcy jedli duże ilości cebuli, a gladiatorzy rzymscy nacierali się nią przed walką.                                                                                                                                                   
Cebula ma właściwości bakteriobójcze oraz wykrztuśne, ze względu na zawartość związków siarki, olejków eterycznych, a także witaminy C.

Kolejnym sposobem jest Syrop z końcówek świerka. Młode przyrosty sosny lub świerka zasypać cukrem w proporcjach pół na pół, trzymać w ciemnym miejscu, od czasu do czasu potrząsając  by wymieszać. Działa wspomagająco w walce z przeziębieniem i grypą. 




Ostatnim już tajnym narzędziem w walce z przeziębieniem i wzmocnieniem odporności na zimę  jest nalewka z czosnku, miodu i cytryny. Do przegotowanej wody  0,5 l, wycisnąć 6 ząbków czosnku, zostawić na noc, rano przecedzić, dodać sok z 2-3 cytryn oraz 3 łyżki miodu. Gotową nalewkę pić codziennie po jednej łyżce :) 

Ciekawostki na temat czosnku:
Czosnek-rodzaj rośliny z rodziny amarylkowatych(bylina jedno liściasta), dawniej zaliczany do osobno wyodrębnionej  rodziny czosnkowatych. Odkryty ok. 5000 lat temu w Azji. Uznany za roślinę leczniczą przez Chińskiego poetę, lekarza i przyrodnika Tao Hong-Jinga. Egipcjanie podawali czosnek robotnikom dla ochrony przed choroba. Natomiast w XVI wierzono, że stanowi on ochronę przed wszelkimi zarazami oraz zatruciami. Wieszano wianuszek czosnku nad progiem lub noszono przy sobie jako amulet przed złem.


Pozdrawiam i życzę zdrowia
S. 


środa, 27 stycznia 2016

003. Ulubieńcy codziennego makijażu

Hej!

Dzisiaj co nieco o makijażu. :)

Moja historia z makijażem nie jest długa, fascynująca ani jakoś specjalnie inspirująca. Myślę, że tak jak w przypadku większości kobiet, przyszedł czas, kiedy po prostu zaczęłam się nim interesować. Moje początki sięgają czasów podstawówki, kiedy to część z dziewczyn zaczęła używać podkładu i tuszu do rzęs, ewentualnie pudru i koniecznie czarnej kredki! Ja też spróbowałam, ale... po około tygodniu albo dwóch zrezygnowałam. Nie miałam problemów z cerą, nie musiałam niczego zakrywać, a w makijażu wcale nie czułam się lepiej. Kolejną próbę podjęłam w czasach gimnazjum - w drugiej lub trzeciej klasie. Wtedy na twarzy zaczęły się pojawiać pierwsze wypryski, które żadnym magicznym sposobem nie chciały zniknąć. W ruch poszedł korektor i podkład, który potajemnie podkradłam mamie. Czasami dochodził tusz do rzęs. Jak widać - bez szaleństwa. Czas liceum był już czasem odkrywania i pogłębiania owej znikomej wiedzy. Mniej więcej w drugiej klasie tusz do rzęs i podkład były obowiązkowe, a do tego doszły róże, bronzery i ewentualnie kredka do brwi. W makijażu czułam się pewniej i... ładniej :) Oczywiście w tym miejscu muszę dodać, że nie byłam (ani nie jestem) osobą, która bez makijażu nie wyjdzie do sklepu na osiedlu! Bardzo często zdarza mi się chodzić tylko i wyłącznie z kremem na twarzy, ale każda z nas lubi od czasu do czasu poczuć się wyjątkowo, prawda?

Całkowite zainteresowanie makijażem zaczęło się u mnie trochę ponad rok temu. Od tamtej pory dużo czytam na ten temat, testuję, maluję oraz świadomie kupuję kosmetyki i produkty do pielęgnacji cery. Na chwilę obecną moja kosmetyczka nie jest jakoś bardzo rozbudowana, ale pierwszych ulubieńców znalazłam :)

I. Podkład 



Obecnie używam podkładu Naked Skin firmy Urban Decay w kolorze 2.0. Dostałam go pod choinkę, ponieważ mój dotychczasowy się skończył. Podkład ma bardzo lejącą konsystencję, która na początku nie do końca przypadła mi do gustu. Na szczęście szybko się zaprzyjaźniliśmy! Nie obciąża, jest lekki, trwały, ma bardzo naturalne krycie i maskuje wszystkie zaczerwienienia oraz lekkie niedoskonałości. Mogę stwierdzić, że jest dla mnie jak "druga skóra". Na szczęście jestem posiadaczką cery, która bardzo rzadko miewa nieproszonych gości, dlatego ten podkład sprawdza się u mnie idealnie. 

II. Puder 



Moim pudrowym ulubieńcem jest Matujący puder sypki z firmy Kobo w odcieniu 102 Ivory. Trafił do mnie podczas jakiejś okazji cenowej w drogerii Natura i pomyślałam - czemu nie, dam mu szansę. Produkt ma 8g i jest niezwykle wydajny. Co najważniejsze - nie osypuje się na ubrania ani włosy. Jeśli lekko strzepiemy pędzel przed nałożeniem, to na pewno nie zrobi nam takich psikusów. Puder ładnie matuje oraz nadaje cerze lekkiego i naturalnego wyglądu. Zazwyczaj nakładam go tylko raz w ciągu dnia, przy porannym wykonywaniu makijażu i spokojnie wystarcza na kilka godzin. Do makijażu dziennego spisuje się na piątkę :) 


Drugim ulubieńcem jest puder utrwalający Dermablend Fixateur Poudre z firmy Vichy. Używam go wtedy, kiedy wiem, że cały dzień nie będzie mnie w domu i nie będę miała zbyt dużo czasu na poprawki. Puder rzeczywiście bardzo dobrze utrwala makijaż, jest bezbarwny, nie obciąża i jest przyjemny w noszeniu. Odpowiednio nałożony zapewni mat i brak nerwów przez wiele godzin. :) 

III. Korektor



Moim ulubionym korektorem pod oczy jest Lumi Magique firmy L'Oreal w odcieniu 1. Jest lekko/średnio kryjący, posiada aplikator w pędzelku i ma rzadką konsystencję. Do moich raczej niedużych sińców pod oczami spisuje się bardzo dobrze, nie wchodzi w zmarszczki i ładnie stapia się ze skórą. Utrwalony pudrem bez problemu utrzymuje się cały dzień. 


Korektorem do zadań specjalnych jest Affinitone firmy Maybelline w odcieniu 01 nude beige. Jest idealny jako baza pod cienie do powiek. Pięknie wyrównuje koloryt powieki, cienie rozcierają się na nim bez zarzutu, nie migruje i nie zbiera się w załamaniach. Sprawdza się u mnie dobrze również jako korektor pod oczy. Szczególnie po nieprzespanych nocach, w chwilach zmęczenia, kiedy moje ukrwienie staje się wyraźniejsze albo na imprezę, kiedy makijaż jest mocniejszy. :) Zdecydowanie polecam! 

IV. Brwi



Brwi podkreślam przy każdym makijażu. Niezależnie od tego czy jest to makijaż dzienny, wieczorowy, czy jeszcze jakiś inny. Podkreślone brwi pięknie otwierają nasze oko oraz nadają naszej twarzy pewną "ramę". Są idealnym tłem dla całego makijażu. Produktem, którego używam już od 1,5 roku jest cień do powiek firmy MAC w odcieniu Charcoal Brown Matte. Nakładam go przy pomocy pędzelka Hakuro nr H85. Jest to dla mnie duet idealny, niezawodny i zawsze bezpieczny, a do tego bardzo wydajny (jak widać ubytek w cieniu jest naprawdę nieznaczny). 


Przy podkreślaniu brwi bardzo pomaga mi również kredka Eye Brow Stylist firmy Catrice  w kolorze 020 Date Wish Ash-ton. Zazwyczaj podkreślam nią dolną linię brwi bądź uzupełniam nią brakujące włoski. Świetnie sprawdza się również czesadełko. 

V. Tusz do rzęs i eyeliner





Temat rzeka! Wypróbowałam już naprawdę wiele tuszów do rzęs: pogrubiających, wydłużających, z efektem sztucznych rzęs itd. Mimo to wciąż nie mogłam znaleźć tego jedynego.Dzięki Maxineczce (klik) postanowiłam kupić tusz Volume Million Lashes So Couture (fioletowy) firmy L'Oreal i... zakochałam się! Nie od pierwszego wejrzenia, ponieważ świeży tusz początkowo sklejał mi rzęsy i robił małe psikusy, ale na szczęście po niedługim czasie był idealny do stosowania. Właśnie skończyło się moje trzecie opakowanie. Bardzo nad tym ubolewam i czekam z niecierpliwością na jakąś wyprzedaż. Jeśli zależy mi na wydłużonych, podkręconych, rozdzielonych i pięknie czarnych rzęsach, to sięgam po niego bez chwili zawahania. Po prostu go kocham :) 

Eyeliner, którego używam jest z firmy MAC (odcień Blacktrack). Jest bardzo gęsty, szybko zastygający, idealnie czarny i trwały (ale nie wodoodporny). Nakładam go za pomocą cienkiego pędzelka, uprzednio wkrapiając do niego kropelkę Duraline firmy Inglot. Wtedy spisuje się idealnie. 

VI. Róże i bronzery 



Moim ulubionym trio jest paletka z Makeup Revolution (I <3 Makeup) w kolorze Medium. Zawiera piękny bronzer w kolorze mlecznej czekolady, który nadaje skórze opalony, ciepły odcień. Jest idealny zarówno w porze zimowej, jak i w lecie. W paletce znajduje się też róż i bladoróżowy rozświetlacz. Róż jest bardzo (!) napigmentowany i niewielka ilość na pędzlu zdecydowanie wystarcza. Ma piękny odcień nadający policzkom "zdrowych" rumieńców, bardzo dobrze się rozciera i utrzymuje co najmniej kilka godzin. Niestety, nie jest to produkt, który przetrwa cały dzień. Mimo to sięgam po niego bardzo często. Rozświetlacza używam najrzadziej, ponieważ bladoróżowy odcień w moim przypadku nie nadaje się na szczyty kości policzkowych. Czasami mieszam go z różem, kiedy zależy mi na bardziej rozświetlonych policzkach. Jest drobno zmielony i nie zawiera wyraźnych drobinek. 


Moim kolejnym ulubieńcem jest róż do policzków Defining Blush firmy Catrice w kolorze Rose Royce. Sięgam po niego bardzo często i zawsze mam pod ręką! Nadaje policzkom delikatnie różowego odcienia, rozświetla, dzięki czemu nasza cera wygląda świeżo, naturalnie i bardzo dziewczęco. Jak widać pudełko jest już trochę nadużyte, ale to tylko świadczy o tym, że was nie okłamuję o jego częstym używaniu... Polecam, polecam, polecam :) 

VII. Rozświetlacz



Tej Pani chyba nie muszę przedstawiać nikomu. Rozświetlacz Mary-Lou Manizer firmy theBalm to nr 1 na całym świecie. Ja zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Opakowanie jest metalowe, bardzo solidne, a ilość kosmetyku starczy mi na przynajmniej 10 lat! Efekt na skórze jest absolutnie boski. Skóra wygląda na tak rozpromienioną, jakbyśmy dosłownie zamknęły w niej promienie słońca. Wiem, że może to brzmieć nieco banalnie, ale tego wykończenia nie da się inaczej opisać. Rozświetlacz nie należy do najtańszych, ale jest zdecydowanie wart swojej ceny. Nie zamieniłabym go na żaden inny. 


VIII. Krem



A na koniec rzecz, której tak naprawdę używam na samym początku. Zanim rozpocznę cały makijaż, nakładam na twarz krem na dzień Nuxellence Neclat firmy Nuxe. Moja cera, mimo iż jest mieszana, to uwielbia się przesuszać. Krem pomaga mi przede wszystkich utrzymać odpowiednie nawilżenie mojej skóry. Bardzo dobrze sprawdza się pod makijaż. Jego formuła jest lekka, prawie bezzapachowa, wchłania się bardzo szybko. Bez niego ani rusz! :) 



Na dzisiaj to wszystko. Specjalnie opuściłam temat pomadek i paletek do oczu, ponieważ poświęcę im osobne posty. Jestem bardzo ciekawa waszych ulubieńców. Może mamy tych samych? :) 

Do zaś!

A. 



niedziela, 24 stycznia 2016

002. Wegańskie ciasto marchewkowe

Ochota na coś słodkiego, może niespodziewani goście. Co zrobić? Upiecz sama coś szybkiego i najlepiej zdrowego. Moją propozycją na takie okazje jest wspomniane w tytule ciasto marchewkowe. Idealne na długie, zimowe wieczory. Aromatyczne i zwarte. Przekonaj się sama jakie proste do zrobienia : )

Potrzebne nam będą:
·         300 g marchwi
·         300 g mąki pszennej albo orkiszowej
·         250 g cukru trzcinowego
·         200 g (dałam mniej ) oleju
·         3 łyżki mielonego siemienia lnianego
·         1 i ½ łyżeczki sody oczyszczonej
·         1 i ½ łyżeczki cynamonu
·         1 łyżeczka soli
·         ¼ łyżeczki gałki muszkatołowej



Sposób przygotowania:
1.      Marchew obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczkach
2.      Siemię zalać ciepłą wodą i odstawić na kilka minut
3.      W dużej misce wymieszać mąkę z sodą oczyszczoną i przyprawami
4.      W mniejszej misce dokładnie wymieszać spęczniałe siemię, olej i cukier, następnie dodać marchewkę
5.      Zawartość obu misek połączyć i dokładnie wymieszać
6.      Piec 40-45 minut w temperaturze 180 stopni
*Przed włożeniem do piekarnika całość polałam domową konfiturą brzoskwiniową i posypałam orzechami laskowymi. Oczywiście można wybrać swoje ulubione dodatki np.płatki migdałowe albo słonecznik: )



Mam nadzieję, że przepis będzie inspiracją dla wegan, a osoby nieobcujące na co dzień z takimi potrawami chętnie spróbują nowości : ) Smacznego!
                                                                                                                                                                 J.


niedziela, 17 stycznia 2016

001. Hej!




 Hej!

Jesteśmy siostrami, przyjaciółkami i przede wszystkim kobietami. Każda z nas interesuje się czym innym i nosi bagaż przeróżnych doświadczeń życiowych, którymi chcemy się z Wami podzielić.

S. Pomocna i zorganizowana kobieta. Promieniuje ogromem życzliwości, miłości i ciepła. Zawsze chętna do pomocy i aktywnego działania.  Ma tradycyjne podejście do życia, ludzi i działania. Podzieli się z Nami swoją wiedzą i eksperymentami z zakresu medycyny i wierzeń ludowych oraz zielarstwem.
M.  Jest młodą, ambitną i pogodną osobą. Ma duszę artystki i uwielbia to, co robi. Od dziecka aktywnie wykorzystuje każdą minutę swojego życia, cieszy się z każdego nowego doświadczenia oraz z chęcią poznaje nowe miejsca i smaki. Z Nami podzieli się swoim doświadczeniem związanym z minimalizmem, podróżami oraz organizacją jakże skomplikowanego, kobiecego czasu.
A. To rezolutna, światowa kobieta. Uwielbia poznawać nowe miejsca i ludzi. Zawsze chętna do pomocy w różnego rodzaju przedsięwzięciach! Swoją energią i entuzjazmem zjednuje sobie ogromne grono przyjaciół. Chętnie będzie dzielić się swoim doświadczeniem związanym z modą i makijażem. 
J. Urocza i najmłodsza z nas. Swoją delikatnością ujmuje serce przyjaciół i rodziny. Emanuje pozytywnym podejściem do życia i zwariowanymi pomysłami. Podbija serca i żołądki świata swoimi przepysznymi wypiekami <3  Specjalistka od makijażu oraz wypieków. Pokaże Nam jak upiększyć Nasze twarze dodając im blasku i uroku oraz jakich błędów się wystrzegać.

Ponadto postaramy się wrzucać: motywacyjne cytaty, wspaniałe przepisy oraz rady jak żyć, by być zadowolonym z tego, co robimy.


Uściski!

S.M.A.J.